Bursztynowa komnata...

Troszkę późno, bo większość z Was już zapewne wypoczywa, korzysta z wolnych dni, grilluje, zwiedza lub po prostu leniuchuje...

Ale gdybyście nie wiedzieli co jutro robić, to może macie ochotę odwiedzić Mazury... dla przypomnienia mój post z 2009 roku z kilkoma miejscami wartymi zwiedzenia. A  jako ciekawostkę dodam, iż w opisywanych przeze mnie Mamerkach (w mieście Brygidy) w fundamentach bunkra nr 31 odkryto tajemnicze pomieszczenie... Czyżby to właśnie tam ukryto Bursztynową Komnatę...

Bursztynowa Komnata słowo klucz, które rozpala wyobraźnie. Jedna z wielu tajemnic III Rzeczy.  Powstała na początku XVIII wieku na zamówienie Fryderyka Hohenzollerna i miała zdobić Jego pod berlińską rezydencję w Charlottenburgu. Fryderyk Hohenzollern zamówił ją u gdańskiego mistrza  bursztyniarskiego Andrzeja Schlustera (Andreasa Schlütera). Pierwszym z  realizatorów był Gottfried Wolfram ( nadworny bursztynnik króla Danii). Jednak znając swoją wartość, jak i ogrom czekającej go pracy zażyczył sobie  bardzo wysokie  wynagrodzenia, a że  władca pruski nie był rozrzutny  to  ostatecznie, wykonało ją  dwóch mistrzów gdańskich: Gottfried Turau i Ernest SchachtZajęło im to jedenaście lat.  Gotowe dzieło było imponujące, ściany pokoju o wymiarach 10,5 x 11,5 m pokrywały m.in. bursztynowe płaskorzeźby i herby. A na jej budowę zużyto 6,5 ton bursztynu.

W 1716 roku car Rosji Piotr I Wielki w czasie wizyty w Poczdamie, zachwycony arcydziełem, otrzymał je w podarunku od Fryderyka Wilhelma I (syna Fryderyka I) jako dowód przyjaźni i potwierdzenie zawartego sojuszu. Dar trafił do Petersburga. Podobno w zamian za ten wspaniały dar car wysłał Fryderykowi Wilhelmowi 55 rosłych żołnierzy. Bursztynowa Komnata była wystawiona w Pałacu Letnim, następnie Zimowym. Od 1743 r. gabinet rozbudowywano, dodając kandelabry, lustra a także meble. Bursztynowe płytki, ułożone na srebrnej folii były wykonane tak misternie,  iż niektóre wyrzeźbione w nich sceny widoczne były tylko przy użyciu lupy.  W 1755 r.  trafiła do Carskiego Sioła. I aż dziw, iż przetrwała burzliwe czasy rewolucji październikowej.  36 godzin, tak, aż 36 godzin potrzebowali saperzy z 552 pułku Wermachtu, by rozebrać bursztynowe ściany i zapakować je do skrzyń, które zostały przewiezione do Królewca (dzisiejszy Kaliningrad) w październiku 1941r.

Nowym opiekunem Bursztynowej Komnaty został Alfred Rohde, znakomity znawca dziejów bursztynu. Pod Jego czujnym i fachowym okiem zrekonstruowano ją na trzecim piętrze zamku królewieckiego. Wiosną 1942 roku arcydzieło gdańskich mistrzów zostało udostępnione do publicznego oglądania. Na krótko jednak, bo po alianckich nalotach w 1944 r komnatę zapakowano do skrzyń i ukryto w podziemiach zamku. A Rohde sporządził notatkę następującej treści: "Na polecenie kustosza prowincji przystąpiłem do umieszczania Bursztynowej Komnaty w skrzyniach i pojemnikach. Jak tylko ukończę pakowania, wywiozę zawartość do Wechselburga, w pobliżu Rochlitz w Saksonii". 9 kwietnia 1945 Armia Czerwona zdobyła królewiecka twierdzę, jednak Bursztynowej komnaty już tam nie było. 
I to tyle fakty, reszta informacji, które znalazłam to tylko domysły. Poszukiwania Bursztynowej Komnaty (której wartość szacowana jest na 500 tysięcy dolarów)  trwają  do dziś. Jedna z hipotez prowadzi właśnie do bunkrów w Mamerkach.
Mamerki to była Kwatera Główna Niemieckich Wojsk Lądowych, na którą składa się 30 ogromnych bunkrów, obecnie udostępnianych do zwiedzania. W latach 50-tych do węgorzewskiej jednostki saperów zgłosił się człowiek, który twierdził iż był świadkiem jak zimą  1944/45 roku na teren kwatery wjechał transport niemieckich ciężarówek wojskowych, których ładunek złożono we wnętrzu obiektu nr 31 (betonowa konstrukcja o wymiarach 70 m długości, 50 m szerokości i 15 m głębokości, która  wygląda jak wielki betonowy fundament, labirynt niedokończonej budowy) Transport był otoczony specjalnym nadzorem. Ów człowiek, znajdował się  na tyle daleko od miejsca rozładunku, iż nie był w stanie wskazać go w sposób dokładny. Twierdził, że po wyładowaniu zawartości transportu, miejsce to zostało zamurowane.
Na podstawie tych informacji polscy saperzy rozpoczęli poszukiwania ukrytego skarbu. W różnych częściach obiektu nr 31 podłożono w sumie pięć ładunków wybuchowych. W wyniku eksplozji w betonowej konstrukcji pojawiły się wyrwy o rozmiarach od 1 do 5m³.  Miejsca te były jednak wyznaczone dość przypadkowo i nie zakończyły się żadnym odkryciem.
Ponowne próby odnalezienia skarbu przeprowadzono w latach 60-tych. Do Mamerek przywieziono osadzonego w więzieniu w Barczewie Ericha Kocha. Prawdopodobnie to On sprawował kontrolę nad ukryciem Bursztynowej Komnaty. Dla przypomnienia kilka słów o Erichu Kochu. W 1933 roku Hitler minował go nadprezydentem Prus Wschodnich. Na początku II wojny światowej zajmował się sprawami Polaków zamieszkującymi ziemie przyłączone do III Rzeszy. W 1941 został szefem administracyjnym na Ukrainie i  był odpowiedzialny za deportacje setek tysięcy ludzi do obozów zagłady. Gdy Armia Czerwona wkroczyła na Ukrainę, wrócił do Prus Wschodnich. Stamtąd słał telegramy do Führera, iż będzie bronił tych terytoriów do końca. Uniknąwszy schwytania przez Rosjan ukrywał się do 1949, kiedy to został schwytany przez Brytyjczyków. Proces, który rozpoczął się w 1958, zakończył się uznaniem go winnym śmierci około 400 000 Polaków (zbrodni na Ukrainie nie brano pod uwagę) i wyrokiem skazującym na kary śmierci (wyrok z dn. 9 maja 1959). Wyroku jednak nigdy nie wykonano. Jedna z hipotez mówi, iż właśnie Bursztynowa Komnata była jego kartą przetargową. A według oficjalnej wersji wyrok z powodu złego stanu zdrowia skazanego wielokrotnie odraczano.   3 marca 1965 roku osadzono go w  barczewskim więzieniu W 200-letniej historii barczewskiego więzienia był on jedynym więźniem, który odsiedział cały wyrok sam w celi.  Zmarł 9 maja 1986 r. Został pochowany anonimowo na barczewskim cmentarzu komunalnym, w nieoznakowanym grobie. „Dziś tego grobu już nie ma, zapadł się. Ale jeszcze kilka lat temu stała tam jakaś doniczka ze sztucznymi kwiatami, stary wianek przeniesiony z innego grobu – ktoś mu to położył nieświadomy pewnie, komu kładzie. Bo u nas jest dom opieki i czasem jego podopiecznych chowano w podobny sposób" - wspomina były strażnik więzienia w Barczewie (więcej tu)
A jako ciekawostkę dodam, iż w tym samym czasie (czyli w latach 80-tych) w więzieniu w Barczewie przebywali polscy opozycjoniści, m.in. Stefan Niesiołowski i Władysław Frasyniuk, Adam Michnik, Leszek Moczulski.
Wracając jednak do Bursztynowej Komnaty, po wizji lokalnej z udziałem Kocha  dokonano kolejnych wysadzeń, ale wtedy również niczego nie znaleziono.
Do sprawy nie wracano przez następnych kilkadziesiąt lat. Dalsze niszczenie obiektu poprzez eksplozje w losowo wybranych punktach po prostu nie miało sensu. We wrześniu 2015 roku, w ramach inwentaryzacji podziemnego tunelu, muzeum zleciło wykonanie badań przy użyciu georadaru.  Z wykonanego odczytu wynika, iż w obiekcie nr 31 znajduje się zamurowane, nieznane dotychczas pomieszczenie o wymiarach 3x2 m, które nie zostało wykryte przez saperów w latach 50-tych i 60-tych. 
Na tej podstawie wystosowano do Urzędu Miejskiego w Węgorzewie odpowiednie zgłoszenie znaleziska, a także wystąpiono do konserwatora zabytków w Ełku o wydanie zaleceń konserwatorskich. Nadleśnictwo Borki otrzymało natomiast wniosek z prośbą o zgodę na przeprowadzenie prac eksploracyjnych.
W środku mogą znajdować się elementy Bursztynowej Komnaty, ale także inne zrabowane dzieła sztuki, może portret młodzieńca Rafaela Santi?  Czyli najcenniejszy obraz, z kolekcji Czartoryskich, który zaginął podczas II wojny światowej. Ale to już zupełnie inna historia.
Nie wiem, czy wiecie, ale Bursztynowa Komnata została zrekonstruowana. Cała operacja trwała 24 lata!  Oficjalne otwarcie komnaty w Carskim Siole dla turystów nastąpiło 3 czerwca 2003r.  A jeśli macie ochotę wirtualnie zwiedzić Bursztynową komnatę zapraszam na tę stronę (klik). 

I mam nadzieję, że nie zanudziłam Was w ten piękny słoneczny poniedziałek, 
że  macie ochotę spakować plecak, ubrać wygodne buty 
i wyruszyć na poszukiwanie przygód.
 pozdrawiam
Ania


Komentarze

  1. Przeczytałam z dużą ciekawością ,ponieważ historia to moje hobby.Dziękuję za ten wpis.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czesławo Janeczko :)
      bardzo dziękuję :) historia, a przede wszystkim historia Mazur i II woja światowa to także mój konik ;)
      pozdrawiam serdecznie
      Ania

      Usuń
  2. Ale heca :) Do Mamerek mam 60 km , w tamtym roku tez tam byliśmy :) Pisałam o tym u siebie na blogu http://misschic82.blogspot.com/search/label/moje%20Mazury Ściski kochana pozdrawiam zatem z Mazur :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja droga Miss Chic :) pamiętam, że jesteś z Gołdapi :) tzn. gdzieś mi umknął Twój blog, ale teraz po Twoim komentarzu już go nie zgubię :) :) :) do Gołdapi jeździmy do groty solnej jak jesteśmy u moich Rodziców w Węgorzewie ;) i uwielbiamy Stańczyki :) i pewnie o nich też kiedyś napiszę ;)
      pozdrawiam serdecznie
      i obiecuję będę do Ciebie zaglądać częściej :) :) :)
      Ania

      Usuń
  3. Nie zanudziłaś. :) Mamerki są dość daleko ode mnie, chociaż mieszkam na Mazurach, ale mam w planach wycieczkę w tamtą stronę. :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kozo Domowa :)
      polecam wycieczkę nie tylko do Mamerek, ale i do Rapy (piramida) i do Giżycka (twierdza Boyen) do Stańczyk (wspaniałe wiadukty) :) i zgadzam się, sielawka to najpyszniejsza rybka na świecie :)
      dziękuję i pozdrawiam serdecznie
      Ania

      Usuń
  4. Też planuje się tam wybrać :) Zachęciłaś mnie twoim wpisem :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję ...