Mazury mają poważną szansę stać się jednym z Nowych Cudów Świata, mam mieszane uczucia, bo z jednej strony cieszę się , że ktoś docenił ich piękno, ale z drugiej strony to piękno właśnie polega na ich "dzikości", pięknych lasach, czystej wodzie (no różnie to bywa) na mnogości dzikiego ptactwa... mimo tych rozterek zapraszam Was dziś na "wycieczkę" na Mazury... nie tylko Szlakiem Wielkich Jezior, nie tylko dla żeglarzy...
o Wilczym Szańcu - Gierłoży słyszało pewnie każde dziecko, notabene muzeum wzbogaciło się o nowy nabytek - kopie gotyckich zamków Warmii, bo Gierłoż to jeszcze Warmia... gdzieś słyszałam najkrótszą definicję granicy oddzielającej Warmię od Mazur: Warmia - Prusy Królewskie, Mazury- Prusy Książęce... ale nie o historii tych Ziem chciałam dziś Wam opowiedzieć... choć zapewne troszkę jej się "wkradnie"... no więc, o Gierłoży słyszał prawie każdy, ale o Mamerkach już nie... nieobiektywnie powiem, że zrobiły na mnie dużo większe wrażenie... była to w czasie II wojny światowej Kwatera Główna Niemieckich Wojsk Lądowych. Znajduje się tam około 30 bunkrów, które niezniszczone zachowały się do dziś... teraz niestety wstęp jest płatny (2 zł), a największa atrakcja, czyli wspinaczka po wąskich metalowych szczeblach na punkt widokowy (wspaniała panorama okolicy) została uproszczona - powstały drewniane schody... no, ale od mojej ostatniej wizyty minęło już prawie 15 lat... wszystko się zmienia niestety... a jak tam dojechać?? Mamerki znajdują się nad kanałem Mazurskim, 8 km od Węgorzewa w stronę Kętrzyna, lub ok. 25 km od Kętrzyna (w stronę Węgorzewa oczywiście)... słyszałam o tym miejscu wiele opowieści... chociażby, iż z Gierłożą łączy to miejsce podziemna kolej (wszak to tylko 18 km), a jako ciekawostkę dodam, że podobno jeden z bunkrów zaprojektował sam Hitler... na wycieczkę odpowiednie będzie obuwie na twardej podeszwie, latarka i... środek na komary...
po wiele ciekawych informacji zapraszam tu ....
zbliżenie ściany bunkra...
jeśli już "mówimy" o II wojny światowej, inną atrakcją, którą polecam do obejrzenia są śluzy, czyli część Kanału Mazurskiego, który miał połączyć te tereny z Bałtykiem... będąc w Mamerkach mamy dwie w bliskiej odległości, jedna jest w Gujach (droga do Węgielsztyna), ukończona zdaje się, że w 96%, sprawna do dziś, reguluje poziom wody w jeziorze Rydzówka, ale tak naprawdę niesamowite wrażenie robią śluzy w Leśniewie... tu kilka zdjęć dla zachęty, więcej informacji o śluzach można znaleźć m.in. na tej stronie
pokazując Wam zdjęcia z wakacji obiecałam kilka słów o mazurskiej piramidzie, tak, bo w mało kto wie, że Mazury mają swoja piramidę... jest to grobowiec rodzinny von Fahrenheidów. Senior rodu, baron Friedrich von Fahrenheid, był zafascynowany starożytnym Egiptem, legenda głosi, iż z jednej ze swoich licznych podróży przywiózł złoty posążek boga Anubisa. Podobno nad posążkiem ciążyło fatum, kto go dotknie, przytrafi mu się nieszczęście. Zrządzeniem losu posążek bierze do ręki Ninette, 3-letnia córka Fahrenheida i umiera na szkarlatynę. Zrozpaczony ojciec zbudował dla niej grobowiec w kształcie piramidy, w nadziei, że zwłoki dziecka zostaną w jego wnętrzu samoistnie zabalsamowane i przetrwają wieki...od tej chwili minęło prawie 200 lat (piramidę zbudowano w 1811r.) i ... nie, nie zdradzę czy spełniła swoje zadanie... W czasie II wojny światowej (ja troszkę monotematyczna jestem) grobowiec został splądrowany przez żołnierzy radzieckich, a okoliczni (napływowi) mieszkańcy nie darzyli szacunkiem "niemieckich" grobów... dopiero w latach 90-tych XX wieku grobowiec odrestaurowano, zamurowano wejście, by nikt nie zakłócał spokoju zmarłym. Ale do wnętrza można zajrzeć przez małe zakratowane okienka... jest to jednak widok dla tych o "mocnych nerwach"... więcej na ten temat tu...
a na parkingu można zakosztować miejscowych miodów... sprzedaje je przesympatyczna Pani, która zaprasza do degustacji... ja nie mogąc się zdecydować, który smakuje mi najbardziej zakupiłam aż 3: leśny z malinami, łąkowy z mniszkiem lekarskim (ale taki prawdziwy, nie zrobiony z 500 kwiatów) i lipowy z facelią... i teraz zimowe przeziębienia mi nie straszne...
to tylko 3 z wielu tajemniczych i pięknych miejsc na Mazurach.
Czarny Szaniec, głazy Wilhelma, Stańczyki, zniszczony most kolejowy w Grądach Kruklaneckich k/Kruklanek tu także warto zajrzeć ... i pewnie setki innych miejsc, o których nie wiem...
ale się rozpisałam... zamiast Was zachęcić, tak długim postem na pewno zniechęcę...
i jeszcze tylko kilka zdjęć przepięknych domków znajdujących się w Trygorcie.... prawda, że wyglądają jak skandynawskie???
ale o tym to już innym razem...
Te domki są piękne, zawsze mi się marzyły okiennice, a Takiego miodu sama bym nakupiła na zimę, na wypadek potrzeby. I Mazury z innej strony tu zobaczyłam. Bardzo ciekawie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOj przepięknie tam ...
OdpowiedzUsuńNigdy tam jeszcze nie byłam, mój mąż jeździ tam na rajdy samochodowe, mam nadzieję, że kiedyś i ja tam dotrę ...
Pozdrawiam
Tak, ja też się zamierzam, a jak przychodzi wolny czas, to buch nad morze, albo w górki. Ech...
OdpowiedzUsuńKiedyś na pewno, jakoś stąd daleko zawsze, a wiem, że pięknie.
Zdravim :}
piękna i pouczającą wycieczkę nam zrobiłaś:)
OdpowiedzUsuńjak mało znamy nasz kraj..porażające..
zdjęcia cudne..też nie byłam jeszcze na Mazurach..jak Barti podrosnie, pokończymy remonty, wyjdziemy z dołka-zaczniemy jeździć.
Pozdrawiam
wierzcie mi, naprawdę warto... jest tam tyle wspaniałych miejsc, że zawsze jak jedziemy do moich Rodziców mam mieszane uczucia - zwiedzać, odkrywać, poznawać...czy każdą chwilę spędzić z Nimi...
OdpowiedzUsuńFantastycznie opowiadasz o tym pięknym regionie! i widzę, że go znasz "od podszewki" :) Dziękuję za tego posta, bo sama znam Mazury bardzo powierzchownie.
OdpowiedzUsuńFotografie jak zawsze piękne!
Pozdrawiam serdecznie :)
Mnie też uwiodły Mazury...Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że głosowałam za Białowieżą jao nr 1 - wprawdzie Mazury lubię, ale po tym co przeczytałam u Ciebie stwierdzam, że jeszcze ich nie znam...
OdpowiedzUsuńZdjęcia śliczne, apisać możesz dłuuuugo, bo czyta się z przyjemnością :))
Pozdrawiam gorąco :)
PS. Zgłosiłam się do konkursu ;)
Anne.. moje dekorki z allegro - szukaj tam - jest ich wiele. Moje mają 22 cm długości.
OdpowiedzUsuńI dziękuję jeszcze raz za tyle miłych słów :)
Pozdrawiam :)
Elle, ja swoje też kupiłam na allegro, ale nie natrafiłam na tak piękne... a rozmiar idealny!!!!
OdpowiedzUsuńmogłabyś o ile pamiętasz podać nick sprzedawcy :)))
Joasiu, bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się na udział w konkursie :)) już dopisałam Twoje zgłoszenie do listy uczestniczek :)))
MarioPar, prawda, że są piękne :))
pozdrawiam Was serdecznie :))))
Proszę Cię bardzo :) Namiary na pana od którego kupiłam dekorki: http://www.allegro.pl/show_user_auctions.php?uid=5523702, choć teraz identycznych nie widzę (ale zapewne możesz zamówić) :)
OdpowiedzUsuńElle :)))))))))
OdpowiedzUsuńdziękuję :)))
Drobiazg Anne :)
OdpowiedzUsuńNa Mazurach jeszcze nie byłam, aż wstyd się przyznać. Dlatego chętnie oglądnęłam zdjęcia i przeczytałam o tym magicznym miejscu. Może na przyszły rok, bo tak zachęcająco napisałaś. Cieplutko pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńI ja na Mazurach jeszcze nie byłam. Nigdy nie są mi po drodze, bo zawsze wybieram wybrzeże, ze względu na mieszkającą tam rodzinę. Ale jestem bardzo ciekawa tego miejsca. A domki to kwintesencja stylu skandynawskiego. Chciałabym taki...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Anne.. życzę Ci wszystkiego najlepszego z okazji urodzin :) Dużo zdróweczka i mnóstwo szczęścia!
OdpowiedzUsuńBuziak! :)
PS... no podczytałam w Zakamarku ;)
OdpowiedzUsuńElle :)))
OdpowiedzUsuńdziękuję :)))
fakt, mam dziś urodziny, ale nie przyznam się które (pomiędzy 30 a 40)
jeszcze raz dziękuję za życzenia :)))
pozdrawiam serdecznie :)))
Tutaj chyba 90% nas jest w takim wieku :) Kiedyś o tym była rozmowa :) "Wiek blogowania"??
OdpowiedzUsuńElle, chyba umknęła mi ta rozmowa :))
OdpowiedzUsuńchyba ta chęć blogowania wynika z pewnej stabilizacji, poukładanego życia, szczęścia rodzinnego i po prostu jesteśmy kobietami, które lubią poplotkować przy dobrej kawie... i nie koniecznie o firankach sąsiadki, czy też, który mąż zdradza żonę :))
zauważyłaś, że wiele z nas ma bardzo podobne zainteresowania, pomysły... jak napisała to Llooka, że nawet myślimy podobnie... tak jak z białymi chustecznikami... 3 babki prawie w tym samym czasie stworzyły w podobnym stylu prace, nie umawiając się... gdy Llooka pokazała swoje serwetki uśmiechnęłam się, bo ja właśnie z "dziką marchwią" wyszywam przody do woreczków (niedługo je pokażę)... i mogłabym tak długo... o chociażby Ty, prawie w tym samym czasie użyłaś dekorów, co prawda ozdobiłaś meble, ale ten sam sposób myślenia...
pozdrawiam serdecznie :)))