Zupełnie
zaskoczyła mnie propozycja wyjazdu na tydzień w góry. Bo pogoda jakaś taka
nijaka się wydawała, no i Stasia przedszkole (wszak zerówka to nie przelewki) i
158 powodów na nie. Ale gdy Bąbel dostał ostrego ataku alergii (winogrona!!) na 95% i tak siedzielibyśmy w domu zdecydowałam się bez chwili wahania. Na wyjazd
upiekłam pasztet z selera, tym razem z dodatkiem dyni Hokkaido, ciasto dyniowe
według przepisu Beaty z Lawendowego domu (pyyyycha!!), usmażyłam kotlety z
kaszy gryczanej i byłam gotowa.
Małopolska przywitała nas śniegiem, no
dobra, w niedzielę nie padało więc byliśmy na Grzegórzeckiej – tym razem obyło się bez
spektakularnych zakupów i łupów. Nastawiłam się na gąsior na wino w metalowym
koszu i nie znalazłam fajnego. Po południu, na spacerze nazbieraliśmy, choć
nieskromnie powiem, że nazbierałam sama wystarczającą ilość grzybów na sos do placków ziemniaczanych. A poniedziałkowy poranek zaskoczył nas niekoniecznie pozytywnie... Biało, biało,
biało, jak okiem sięgnąć. Kto to widział śnieg październiku? Ale uśmiech na twarzy Stasia zrekompensował ten
widok. Panowie ulepili bałwana, a Bąbla trudno było utrzymać w
domu. Rzucanie śnieżkami i odśnieżanie podwórka było ważniejsze...
Wspaniale smakowały nam kanapki na świeżym powietrzu i gorąca herbata z sokiem, apetyt tak dopisywał, iż nie myślałam o robieniu zdjęć. Zresztą tym razem pałeczkę, a w zasadzie aparat przejął M i to On jest autorem większości zdjęć.
Odwiedziliśmy też park rozrywki w Zatorze.
Ten z dinozaurami. Spędziliśmy fajnie czas bawiąc się w paleontologów i
oglądając makiety dinozaurów.
A w drodze powrotnej tak jakoś
przypomniał mi się Marillion... jejku, jak ja Ich długo nie słuchałam, teraz
nadrabiam zaległości i wciąż podśpiewuję (klik):
Do
you remember
chalk hearts melting on a playground wall
Do you remember
dawn escapes from moon washed college halls
Do you remember the cherry blossom in the market square
Do you remember
I thought it was confetti in our hair…
chalk hearts melting on a playground wall
Do you remember
dawn escapes from moon washed college halls
Do you remember the cherry blossom in the market square
Do you remember
I thought it was confetti in our hair…
Mieliśmy zdecydowanie więcej zaplanowane, bo miało być więcej spacerów, wycieczek, ruchu. Niestety pogoda sprawiła nam niemiłego psikusa, ale i tak uważam wyjazd za udany.
biegnę po Stasia do przedszkola i na judo...
a wieczorem postaram się odpowiedzieć na wszystkie zaległe maile
pozdrawiam
Ania
Wróciły wspomnienia w Ojcowskim byłam w zeszłym roku lecz w lecie ale pogoda nam średnio dopisała :)
OdpowiedzUsuńoj ta pogoda... pięknie tam jest, prawda??? ja byłam w podstawówce i pamiętam grote/jaskinię Łokietka i tak chciałam by Staś ją zobaczy, no cóż będzie pretekst by tam wrócić ;)
Usuńsuper wycieczka.pozdrawiam Was Aniu bardzo serdecznie
OdpowiedzUsuńJadziu :))
Usuńdziękuję :)) oj, fajny to był czas...
tylko dostęp do netu koszmarny... no i dlatego dopiero dziś przesyłam Ci życzenia imieninowe :))))
pozdrawiam
pięknie dziękuję za pamięć i zyczenia
UsuńNo ja jeszcze nie widziałam w tym roku śniegu-na szczęście ;p
OdpowiedzUsuńW Parku Ojcowskim byłam wieki temu-jeszcze w podstawówce :)
Pozdrawiam!
Karmelowa :)
Usuńco prawda Teściowa mówiła, że zapowiadają śnieg na poniedziałek, ale ja jakoś tego nie zarejestrowałam/zapamętałam ;) i mam nadzieję, że następny, który zobaczę będzie w grudniu, przed Bożym Narodzeniem ;)) i moja ostatnia, a w zasadzie przedostatnia wizyta w Ojcowskim Parku to także podstawówka ;))
pozdrawiam serdecznie
Ania
Cudowne zdjęcia! Nam też się marzy ten Park, może kiedyś, pięknie tam nawet zimą:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię Aniu cieplutko!
Iluś :)) rozglądam się za fajną włóczka, może jutro coś znajdę :))
Usuńwizytę w Ojcowskim Parku polecam :)) jak widać jest piękny o każdej porze roku ;) co prawda po opadach sniegu (a nie było go aż tak wiele) były informacje, iz szlaki są zamknięte, tak jak grota Łokietka i ruiny zamku - wczoraj przeczytałam na stronie parku, iż są ponownie udostępnione, więc nie wiem jak to jest zima, taką prawdziwą kalendarzową :)) uważam,z e w góry powinno sie jeździć jesienią, wówczas są chyba najpiekniejsze :)
pozdrawiam serdecznie
i dam znać jak już znajdę piękny miodowy/musztardowy kolor :))))))))))))
Ania
Ale Wam fajowo :) Ja tkwię w pracy :) Ale co ta, jeszcze tylko 8,5 miesiąca i będą wakacje i znów sobie naobiecuję "niewiadomoco", a potem znów będzie, że siedziałam w domu :))
OdpowiedzUsuńBuziaki i czekam na maila :)
P.S. Wypisałam się ze spotkania w listopadzie....
M.
Madziu :)
Usuńwczoraj wieczorem M zajął komputer, więc ja zajęłam się lekturą... tak więc dziś nadrobię zaległości :)) my w te wakacje tak naprawdę nie byliśmy nigdzie... M chodził tydzień po norweskich górach, ale ja ze Stasiem odwiedziliśmy jednych i drugich Dziadków i tyle no jeszcze weekendowy wyjazd na kajaki i nocleg nad Narwią... teraz nadrabiamy... choć baza wypadowa znów u Rodziców M ;) i ja co roku obiecuję sobie, że pojedziemy/zobaczymy/odwiedzimy i na tym się kończy:((
szkoda, że wypisałaś się ze spotkania, bo może spotkałabyś jakieś fajne babeczki z Olsztyna i okolic :)) no mi trochę niesmak pozostał,a może oczekiwałam zbyt dużo... nieważne... mam nadzieję, że nam uda się kiedys spotkać :))))))))))))))))))))))) resztę napiszę w mailu :))
buziaki i serdecznie pozdrawiam
Ania
Super miejsce, w sam raz na wypoczynek.Pozdrawiam serdecznie :-) Ps. A dziś śniły mi się dinozaury :-D
OdpowiedzUsuńMarilyn :) ale fajny (no mam taką nadzieję) sen miałaś :)) Staś byłby przeszczęśliwy :))
Usuńa Ojcowski Park Narodowy jest przepiekny :)) trasy nie sa zbyt trudne/męczące więc tak naprawdę dla każdego... gdy Bąbel miał kryzys śpiewalismy piosenki (na Wyspach Bergamutach - zamieniłam tylko szklana górę na złotą by paskowalo nam do szlaku...) i zapominał o tym ;))
pozdrawiam cieplutko
Ania
Świetne zdjęcia :) W wolnej chwili zapraszam na mój fotoblog http://artisanima.blogspot.com/ Dopiero zaczynam, z góry przepraszam za spam ;)
OdpowiedzUsuńSasza Potter :)) dziękuję :)))
Usuńobiecuję, że w wolnej chwili odwiedzę Twój fotoblog :))
i nie traktuje Twojego komentarza jako spam :))
dziękuje raz jeszcze :))
pozdrawiam
Ania
Fantastyczne zdjęcia! Marzy mi się taki spontaniczny wyjazd, gdziekolwiek. Piękne miejsca odwiedziliście. Patrzę i wspominam nasze chwile tam spędzone. Ciepło mi się na serduszku zrobiło :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Petro :)) dziękuję :)) ja z kolei lubię mieć wszystko zaplanowane i pod kontrolą (stąd te zapasy na początku posta bym jako początkująca wegetarianka nie musiała się o nic martwić ;)) a miejsca, które odwiedziliśmy są naprawdę piękne i nie dziwię się, że tęskisz do nich, do pięknych chwil tam spędzonych ;)) teraz razem i osobno będziemy wspominać spędzony tam czas ;)))
Usuńnaprawdę się cieszę, że te zdjecia wywołały te wspomnienia :))
pozdrawiam cieplutko
Ania
Jaka piękna wyprawa! I śnieg! Cudnie!
OdpowiedzUsuńKozo Domowa :))
Usuńdziękuję :))))))))))))))))))) to był fajny, rodzinny wyjazd... był nam potrzebny... i choć pogoda troszkę pokrzyżowała nam plany to i tak był fajnie :))
a śnieg lubię, ale nie w październiku... tym bardziej, że dla siebie spakowałam tylko górskie buty i... conversy... żadnych botków, obuwia sportowego, nic... więc cały tydzień przechodziłam w górskich butach i dlatego ominęła mnie wizyta w Teatrze Starym w Krakowie... choć tenisówki to też nie wizytowe obuwie,więc nie do końca to wina śniegu ;)) od teraz w bagażniku musi znaleźć się miejsce dla czegoś bardziej wizytowego ;))
pozdrawiam cieplutko
Ania
wyjazd na spontan nawet ze średnią pogodą to mega odpoczynek :-)
OdpowiedzUsuńDorotko :))
Usuńzgadzam się :)) choć tak naprawdę lubie mieć wszystko zaplanowane, pod kontrolą i nie często pozwalam sobie na spontaniczność ;)) a teraz pogoda aż się prosi by gdzieś wyjechać... niestety obowiązki nie pozwalają :(
pozdrawiam serdecznie
Ania