cud, miód... HERBATA!



Dni mijają tak szybko, że bez spojrzenia rano w kalendarz nie potrafię  stwierdzić, czy dziś wtorek, środa, a może czwartek. Trochę przesadziłam, bo tak naprawdę odliczam dni do każdego piątku, jak dziś,  gdy już jesteśmy razem. Aż do Świąt M. jest na wyjeździe i tylko w weekendy jest z nami. 
Niby nic strasznego, ale ja nie lubię być sama w domu, sama ze Stasiem oczywiście. Wówczas musi się coś wydarzyć, a to ktoś próbuje się włamać do piwnicy, a to są ciekawe warsztaty w przedszkolu i nie mam z kim zostawić Bąbla (godzina tak niefortunna, iż wszyscy znajomi są jeszcze w pracy lub w drodze do domu), dużo paczek do nadania, lub, jak teraz, Staś po raz 158 (lub coś około tego) złapał infekcję i mamy przymusowe siedzenie w domu. Bo ja z tych matek jestem, co nie prowadzają chorych dzieci do przedszkola. Niestety bardzo często słyszę w szatni kaszlące Maluchy i widzę mamy aplikujące im jakieś lekarstwa, to może i działa, ale wirusy, bakterie i tak przenoszą się na inne dzieci. Ostatnio w grupie Stasia na 28 dzieci było 12,  mniej niż połowa, nie wiem jak to wygląda w tym tygodniu, bo podobno zapalenie oskrzeli także zbiera żniwo. Fakt, ja mam ten komfort pracy w domu i mam możliwość zajęcia się Bąblem, i żaden szef mnie nie zwolni w następnym miesiącu. Nie o to jednak chodzi, bo przecież z jakiegoś powodu zapisałam Stasia do przedszkola, bo ja też mam pracę do wykonania, zamówienia do zrealizowania, na przykład szydełkowe sówki, na które czeka mnóstwo chętnych. I tworzę nową kuchenną kolekcję i pracuje nad innymi szydełkowymi maskotkami. Bo nawet najlepsza i najbardziej kreatywna mama nie zastąpi zabaw z rówieśnikami i chociażby  nowych słów, których uczy się Staś. Nie, nie brzydkich, ale zaskakujących, jak np. ninja (mamo to taka zabawa i tu następuje pokaz skomplikowanych wymachów wszystkim 4 kończynami). Nie o tym jednak dziś miałam pisać, nie marudzić i narzekać... bo pogodę mamy iście wiosenną i choć teraz cieszymy się słońcem oglądając je przez szybę to jeszcze kilka dni temu było rzucanie się liśćmi w drodze do domu (jak zwykle najdłuższą drogą), było zbieranie żołędzi dla dzików (bo przecież szkoła nie może wygrać, tylko Stasia przedszkole – to słowa mojego Bąbla). A po powrocie do domu obowiązkowo kubek przepysznej herbaty dla mnie i sok z mazurskich owoców od mojej Mamy dla Stasia. Tak po tym niesamowicie długim wstępie doszliśmy do tego, o czym dziś chciałam Wam napisać. O wspaniałym sklepie internetowym, który odkryłam już jakiś czas temu. Przyznajcie, iż sama nazwa zachęca do zakupów: „CUD MIÓD HERBATA” Wśród bogatego asortymentu znalazłam herbatki LØV. Herbatki, których nie muszę Wam chyba przedstawiać. Choć po skandynawsku LØV to liść, dla mnie to po prostu LOVe wielka wspaniała miłość, bo jakże przejść obojętnie obok takiego opisu: 
Løv is Beautiful to absolutnie nietuzinkowa herbata(...).
 Łagodna, świeża baza, składająca się z herbat: białej, zielonej oraz zielonego rooibos, 
łączy się w idealnej harmonii z soczystą słodyczą egzotycznych owoców,
 tworząc mieszankę zachwycającą słonecznym, oryginalnym smakiem.
 Na tym w zasadzie moglibyśmy skończyć, gdyby nie fakt, 
że Løv is Beautiful to nie tylko przepyszny napój, ale też... naturalny kosmetyk.
 Dzięki pokaźnej zawartości antyoksydantów i cynku może być sprzymierzeńcem 
w walce o piękną, długo zachowującą młodość skórę. 
Polecana, jeśli tęsknisz za latem. 
Ożywcze połączenie białych i zielonych herbat 
z egzotycznymi owocami przywoła smak słonecznych dni


Wierzcie mi każde słowo jest prawdą. Gdy zamykam oczy ja po prostu czuję lato... Przypominam sobie nasze zabawy na plaży i sałatkę owocowa, którą codziennie tam zajadaliśmy. Z takim smakiem żadna jesień nie jest straszna, bo łyk herbaty i jesteś w innym świecie. Wiem brzmi to bardzo patetycznie, ale bardzo często jakiś smak, jakiś zapach przywołują moje wspomnienia. Tak jak bułka z masłem i miodem lub jajkiem ze szczypiorkiem to dla mnie smaki dzieciństwa. Czuje się wtedy bezpiecznie, błogo. Ciekawe, czy Staś też będzie miał kiedyś takie skojarzenia?  Czy właśnie świeże owoce będą Mu kojarzyły się z naszymi zabawami na plaży i nauką pływania... Aromat tej herbaty to wszystko mi przypomina i choć lato dopiero co minęło ja już tęsknię do tej wakacyjnej beztroski.

W tej herbacie zachwyca mnie też rooibos... kiedyś pisałam, że nie lubię tej odmiany herbaty i wówczas napisałyście mi, że nie trafiłam na tę swoją  idealną markę. Miałyście rację. W rooibosie zakochałam się pijąc STAR DUST z TAFELGUT a twierdziłam się w tej miłości pijąc właśnie LØV Is Beautiful...


  

Zupełnie inna herbatą jest  WINTER IN LØV... już samo opakowanie kojarzy się z zimą... z mrozem szczypiącym w nos...  i znów posłużę się cytatem ze strony sklepu CUD MIÓD HERBATA:
Smakuje wyprawami w zaśnieżone góry, wieczorami spędzanymi przy kominku,
 
spacerami po chodnikach pokrytych białym, skrzączym dywanem śniegu.
Słodkie kakao, lukrecja i chleb świętojański, korzenny cynamon i rozgrzewający imbir 
to połączenie,która przełamie najgrubsze lody i roztopi najbardziej lodowate serca.
Na początku ten smak nie przypadł mi do gustu, ba, byłam nawet zła, że skusiłam się na ten zakup (uwiodła mnie ta szara puszka), ale dziś to już przeszłość. Po prostu wrześniowy dzień gdy temperatura za oknem wynosiła prawie 20 stopni to nie był dobry moment na taki smak. Teraz po prawie 2 miesiącach  gdy wieczorem wracam zziębnięta do domu (niestety poranki i wieczory nie pozwalają zapomnieć, że to już listopad)  ręka sama wędruje do tej puszki. Ciepły koc, kubek WINTER IN LØV obowiązkowo z mlekiem (bo z dodatkiem mleka smakuje jeszcze lepiej), dobra książka to przepis na idealny wieczór. À propos, asortyment sklepu CUD MIÓD HERBATA wzbogacił się ostatnio o książki z wydawnictwa Dwie Siostry. Mojego ulubionego powinnam dodać, bo nawet nie wiem ile godzin spędziliśmy ze Stasiem śledząc przygody Stasia Szczęściarza lub Filipa Żyrafa w Miasteczku Mamoko (Elu jeszcze raz dziękuję za polecenie tej książki).  To właśnie z „Mam oko na litery” Staś poznał cały alfabet, a poszukiwanie wszystkich wyrazów na przykład na literkę „k” to zabawa dla całej rodziny. Na liście życzeń do Mikołaja umieściliśmy „Mapy” i „Mapownik” również z cudownymi ilustracjami Aleksandry i Daniela Mizielińskich. Znów odbiegam trochę od tematu, ale podczas majowych targów książki udało nam się zdobyć Ich autografy i teraz Stasiowy egzemplarz Miasteczka jest wyjątkowy i  niepowtarzalny - z obrazkowo – dinozaurową dedykacją... 
Napisałam kiedyś, iż uwielbiam zielona herbatę, jednak zimą wybieram esencjonalne czarne herbaty  i jakież było moje zdumienie, gdy te same słowa padły z ust Kasi, właścicielki sklepu CUD MIÓD HERBATA. Tak dla ścisłości to przeczytałam je w jednym z maili od Niej. Kasia pisała o swojej ulubionej herbatce LØV czarnej z dodatkiem płatków róży - oj,ciekawa jestem jej smaku.
kuchenny parapet i Winter in LØV zawsze pod ręką
I nie mam rozdartego serducha pomiędzy herbatkami TAFELGUT a LØV.
Marki te są zupełnie inne i świetnie się uzupełniają.
W zależności od dnia, nastroju sięgam po tę „idealną”. 
A co najważniejsze obie marki bazują na ekologicznych składnikach...

A jakie są Wasze ulubione jesienne smaki??
W jaki sposób przeganiacie jesienne smuteczki??
Herbata, kawa, a może gorąca czekolada??


Na koniec mam dla Was niespodziankę... 
na hasło HOME SWEET HOME 

do 23 listopada   
czeka na Was zniżka w wysokości 7% 

na herbatki marki LØV 



Pozdrawiam i miłego weekendu kochani, 
a ja wracam do szydełkowania
Ania


Komentarze

  1. oj uwielbiam herbatki KUSMI TEA moja pierwsza miłosc ,którą poznałam w Danii , potem LOV i TAFELGUT , uwielbiam najbardziej zielone ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ah i uwielbiam Løv Organic MIGDAŁOWY ROOIBOS pycha

      Usuń
    2. http://avrea.blogspot.com/2014/06/pozdrowionka.html , http://avrea.blogspot.com/2012/12/puszka-and-tea.html,http://avrea.blogspot.com/2014/03/stare-pocztowki.html tu pokazywałam

      Usuń
    3. Avrea :))
      w CUD MIÓD HERBATA KUSMI TEA Żubrówka jest teraz w promocji :) przyznam się, iż nie piłam jej jeszcze nigdy... może się skuszę, tak je zachwalasz :))

      nie lubię aromatu/zapachu migdałowego, rumowego i waniliowego... i na dzień dobry jestem nastawiona na "nie"... ale skoro to nie aromat, ale kawałki słodkich migdałów to może jednak "tak" ;))
      pozdrawiam serdecznie :))
      pięknie wyglądają te puszki, o przepraszam herbatki u Ciebie ;)
      Ania

      Usuń
  2. a ja się zawsze zastanawiałm gdzie można kupic te herbatki;-)
    pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolino :)
      fajnie, że mogłam pomóc :)) napisałam ten post m.in. teraz - gdy myślimy o prezentach pod choinkę, bo to może być świetny prezent dla miłośnika herbaty...
      pozdrawiam serdecznie
      Ania

      Usuń
  3. Zawsze będziesz mi się kojarzyć z pysznymi, aromatycznymi herbatkami :) dostałam od Ciebie kiedyś taką :) w dodatku w cudownym woreczku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu Kochana :))
      pamiętasz??? dziękuję :)))
      bo ja kawę piję od wieeeeeeeeeeeeeeeelkiego dzwonu, a bez herbaty nie wyobrażam sobie dnia... i choć te herbatki są drogie - przyznaję, to warte swojej ceny... bo nie trzeba jej pić litrami, jedna na jakiś czas wystarczy :)) i jak napisała mi Kasia, właścicielka sklepu CUD MIÓD HERBATA po tak dobrej herbacie trudno wrócić do ekspresówek z dyskontów...
      pozdrawiam i miłego wieczoru
      Ania

      Usuń
    2. Absolutnie :) lubię tylko dobre herbaty i też sobie bez niej nie wyobrażam dnia :) a ekspresówek nie uznaję właściwie w ogóle :)
      Buziaki Kochana Aniu :)

      Usuń
    3. Basiu :))
      przyznaję się bez bicia, że czasem zachęcona jakimś opisem decyduję się na ekspresówkę i później piją ją niemalże ze łzami w oczach ;)) bo niczym nie przypomina tej z opisu, smak nijaki i czuć chemię, nie naturalne składniki. To też moja wina bo jeśli nie dokładnie, lub wcale czyta się skład to taki jest efekt ;)) choć są to tak naprawdę marginalne przypadki...
      ale w naszym wakacyjnym bagażu (niestety) ekspresówki są zawsze... wybierając na ogół kwatery prywatne z własnym wyżywieniem (nie lubimy być od nikogo zależni) po takiej herbacie zdecydowanie łatwiej umyć kubek... i nic mnie tak nie cieszy jak HOME SWEET HOME, czyli wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej i pyszna herbata w ulubionym kubku ;))
      i samej dobrej herbatki tej jesieni czy życzę :))
      pozdrawiam serdecznie i 1587 buziaków Ci Basiu przesyłam
      Ania

      Usuń
  4. Te herbatki to coś dla mnie bo ja jestem wielbicielką tego wspaniałego napoju :-). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alu :))
      LØV ma tak duży wybór smaków, że każdy powinien coś znaleźć dla siebie... ja nie wyobrażam sobie dnia bez kubka herbaty... pierwszy rano wypijam niemalże w biegu... pomiędzy śniadaniem , przygotowaniem Stasia do przedszkola, itp... drugi to już chwila tylko dla mnie - gdy Bąbel już w przedszkolu a ja przygotowuję się do pracy-. to właśnie wtedy przeglądam ulubione blogi, sprawdzam pocztę, planuję dzień... trzeci kubek wypijam chyba dla zasady, bo pomiędzy jednym a drugim zadaniem, bo człowiek nie wielbłąd napić się musi ;)) ... czwarty kubek po powrocie do domu, na rozgrzanie się o tej porze roku, latem mrożona lub zielona na ochłodzenie organizmu ;)) i ostatni, o rany, piąty już wieczorem, przed snem.... rezygnuje wówczas z czarnej na rzecz ziołowych mieszanek...
      pozdrawiam
      Ania

      Usuń
  5. Jestem smakoszem herbaty, kawa może nie istnieć,ale najbardziej lubię herbatę czarną.Jednak zachęcona przez Ciebie Aniu może spróbuję herbatki zimowej.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jadziu ;))
      to tak, jak dla mnie :)) kawę piję od wielkiego dzwonu... czasem gdy umawiam się z Przyjaciółka to się na nią decyduję, choć nawet gdy mówimy, że idziemy na kawę kończy się to herbatką ;))
      latem na ogół jest to zielona lub owocowa (ale bez hibiskusa, bo te są dla mnie za kwaśne), a o tej porze roku właśnie czarna... o tak jak earl grey teraz... tylko o której ja zasnę po tak mocnej herbacie...

      Jadziu :)) tę zimową polecam z całego serca ;)) nigdy wcześniej nie piłam takiej herbaty... jak skrzyżowanie herbaty z kakao, czy też czekoladą... do tego lekko korzenny smak... a z dodatkiem mleka to już niemalże ideał... bo ja też "bawarkowa" jestem ;)) a przeglądając wczoraj blog Wioli KALINKI SUMMERHOUSE zauważyłam, iż Wiola też zachwycała się zimową herbatką ;))
      http://summerhouse-kalinki.blogspot.com/2014/01/lulu-winter-lv.html
      Jadziu ;))
      jeśli się skusisz na zakupy, napisz koniecznie jak wrażenia smakowe :))
      pozdrawiam serdecznie
      Ania

      Usuń
  6. Uwielbiam herbatę, ale wspomnianych przez Ciebie marek jeszcze nie próbowałam, ale chyba się skuszę:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję ...