Wrzosami jesień się zaczyna...

Wiem, wiem „mimozami”, jak pisał chyba Julian Tuwim, a śpiewał Czesław Niemen, ale tak mi się jakoś skojarzyło ...
Już potrafię (chyba) odróżnić wrzos od wrzośca i mogę napisać (tak na 95%), że ja mam wrzosy...

Zakupione dziś podczas spaceru, więc sesja „na chybcika” a zresztą o dobre, naturalne światło coraz trudniej niestety... no i przy okazji debiut wazy w roli osłonki


Komentarze

  1. piękne zwiastuny jesieni....

    OdpowiedzUsuń
  2. ślicznie dwu kolorystycznie;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu piękne wrzosy...i cudnie wyglądają w tej cudnej wazie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie kumałam, o co chodzi w osłonce na doniczkę. Nie można od razu przesadzić? Mogłabyś wyjaśnić to zjawisko? ;)

    Cudne klimaty, takie zdjęcia na chybcika są czasem lepsze, mówią od serca:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię początki sezonów, bo mnóstwo nowych dekoracji czeka żeby je wymyślono, dlatego uwielbiam początek jesieni, przygotowania bożonarodzeniowe, wiosenne porządki i balkonowe kwiaty latem (te ostatnie nigdy mi nie rosną :)) A jak wrzosy to i grzybobranie i nasycone intensywnymi kolorami chryzantemy i pyszne jabłka, mniam mniam! Nie ma takiej pory roku, której bym nie lubiła...

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne wrzosy! A co to, w czym je trzymasz? waza? Prześliczna!
    Ja na dzisiejszym spacerze kupiłam lawendę :D

    OdpowiedzUsuń
  7. dzięki dziewczyny za miłe słowa :))

    Saro, z tymi osłonkami (w moim przypadku) chodzi o to, że często zmieniam kwiaty-nie lubię dużych kwiatów, więc jak podrosną oddaję je, a w to miejsce kupuję nastepne - więc wolę jak rosną w "zwykłej" doniczce, bo mogę bezkonfliktowo (dla kwiatów oczywiście) przenosić je (a ponadto moje kwiaty często zmieniają miejsce pobytu - z pokoju, do pokoju lub kuchni...

    dwukolorowe, bo nie mogłam się zdecydować, który podoba mi się bardziej...

    też lubię każdą porę roku, bo nawet jesienna plucha ma coś w sobie (przynajmniej można docenić ciepłe dni, na które się narzekało latem, lub napić gorącej czekolady z odrobiną "czegoś" na rozgrzewkę :)) ))
    jabłka uwielbiam pod każdą postacią i w każdej ilości, a masz rację Kopciuszku teraz są najpyszniejsze i najbardziej pachnące.... a las i grzyby to już odrębna historia (pochodzę z rodziny, gdzie "dyżurnym" tematem przy stole jest ile, kto, gdzie i kiedy zebrał grzybów :) )
    a chryzantemy też bardzo lubię (i nie uważam ich za "cmentarne" kwiaty - często spotykam sie z takim określeniem niestety)
    DecoMarto, jeszcze udało Ci się kupić lawendę, u nas już tego towaru brak..., a kwitnie chociaż???
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Co do lawendy, to ja widziałam ejszcze na jednym z poznańskim targowisk i mogę zatem zaświadczyć, że jest do kupienia jeszcze :)
    Jesień zatem zaczyna się króelwsko, bo na fioletowo, jakby mogło być inaczej :) Nie znoszę zółtego, pomarańczowego i czerwonego, czyli jesiennych bardz, jednak w czasie złotej jesieni jestem skłonna je znieść ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Był sezon na blogową gorączkę lawendową a teraz widzę wszędzie się "zawrzosi" ;) No i dobrze, bo pięknie i nastrojowo to wygląda.
    P.S. Ja zdecydowanie stawiam na wrzosy w kolorze fioletu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo ładna kompozycja, a na dodatek ta waza...
    I świetny sposób na ukrycie osłonek ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Charlotte, teraz wrzosy, a wiosnato pewnie hiacynty (podobna kolorystyka) , a później bez, bez, bez :)))

    te pastelowe kolory idealnie dopasowały sie do przedmiotów wokół których stoją (lampki i pudełka na chusteczki ozdobionych deco, oraz mojego obrazka -własnoręcznie - wyszytego xxx, kiedyś i je uwiecznię na fotografiach)...

    Joasiu, chciałam jedną doniczkę (z tym różowym) umieścić w sosjerce i potraktowacć jako mini ozdobę stołu ale niestety okazała sie za duża (doniczka oczywiście), więc nie wiem jak to będzie z bluszczykiem... chyba, ze znajdę naprawdę w malutkiej doniczce....

    OdpowiedzUsuń
  12. Opisałam na pytanie o lawendę u siebie ale tutaj również naskrobię. Tak, u nas jeszcze sporo tego jest. Przechodziłam obok kwiaciarni i na zewnątrz stało dosłownie kilkadziesiąt doniczek. Pachnie cudnie, a wybrałam takie, gdzie prawie same pączki, by dłużej się cieszyć. Mam nadzieję, że zakwitnie...

    OdpowiedzUsuń
  13. Obejrzałam całego twojego bloga, jest niezwykle klimatyczny. Będę tu często zaglądać, bo bardzo mi się podoba. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Marciu, aż się zarumieniłam :)) dziękuję :)) wpadaj jak najczęściej :))

    OdpowiedzUsuń
  15. Saro, osłonki na doniczkę różnią się od doniczek tym, że nie mają otworków odpływowych, w związku z czym nie potrzebują podstawek. Ułatwiają też zmiany kompozycji kwiatowych, bo roślina zasadzona w zwykłej doniczce nie zadomawia się w osłonce i można sobie ją łatwo w coś innego włożyć. Do doniczki się sadzi i dopiero przy przesadzaniu do większej można cosik zmienić...

    OdpowiedzUsuń
  16. Co ja tu za misz masz napisałam??? Roślina w osłonce nie zadomawia się tak jak w zwykłej doniczce. O to mi chodziło :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo miłe miejsce, zajrzałam i...przepadłam: kolejny blog do obowiązkowego odwiedzania:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Makówko - pełna pomysłów :))
    bardzo, bardzo Ci dziękuje za miłe słowa :)) zapraszam jak najczęśćiej :))
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję ...