Minął już niemal tydzień od niezwykłych warsztatów zorganizowanych przez wydawnictwo Marginesy w Kuchni Spotkań IKEA. Były one poświęcone szwedzkiemu stylowi życia i tak ostatnio popularnemu słowu LAGOM. Jak w miałam problemy z zaakceptowaniem hygge (które kojarzyło mi się przede wszystkim ze świecami, ciepłym pledem i skarpetami) LAGOM pokochałam od razu. Cóż to jest? - spytacie pewnie. Otóż określając LAGOM jednym słowem to UMIARKOWANIE, czyli nie za dużo, nie za mało. O LAGOM i szwedzkiej sztuce dobrego życia opowiadały nam tłumaczka języka szwedzkiego Dominika Górecka i Szwedka mieszkająca w Polsce od (chyba) 14 lat Magdalena Godlewska.
Jest takie miejsce w Warszawie, które bardzo, bardzo lubię. To wspomniana wyżej Kuchnia Spotkań IKEA. To miejsce, które powstało z myślą o wspólnym spędzaniu czasu, gotowaniu, rozmowach. Miejsce, gdzie nie musisz się martwić jak na 48 metrach pomieścić wszystkich gości. Nie martwisz się o zastawę stołową i że podasz potrawy na plastikowych talerzach, bo kto to wszystko później będzie zmywał... Miałam to szczęście, że na wszelkiego rodzaju warsztatach byłam w Kuchni Spotkań IKEA 5, nie 6 razy. Zorganizowałam tam nawet 7-urodziny Stasia...
Dziś jednak opowiem Wam o warsztatach, które odbyły się w ubiegłą środę. Te 4 godziny tam spędzone, to wspaniały czas we wspaniałym towarzystwie... Magda i Dominika opowiadały nam o codziennym życiu w Szwecji. O szwedzkich śniadaniach i przerwie na kawę -FIKA. O cynamonowych bułeczkach i genialnej tarcie serowej, którą nawet nauczyłam się przygotowywać. Rozmawialiśmy o szwedzkim wychowywaniu dzieci i przedszkolach, gdzie -15°C nie jest przeszkodą do zabaw na powietrzu. I o korzystaniu ze wspólnych pralni... Sami też określaliśmy, z czym nam kojarzy się LAGOM. Wśród odpowiedzi były i świece, kocyk, rodzina i wspólnie spędzony czas. Niemalże bliźniaczo podobne do hygge. Ale pojawiło się umiłowanie natury i recykling. Bo właśnie one są Szwedom bardzo bliskie. Jak przeczytałam w "LAGOM Szwedzkim sekrecie dobrego życia" autorstwa Loli A. Åkerström szwedzki styl życia jest nierozerwalnie złączony z naturą. To radość przebywania na świeżym powietrzu, to górskie wędrówki. Ciekawostką jest, iż w Szwecji nie ma wyznaczonych szlaków turystycznych, jak chociażby w Polsce. Możesz wędrować i biwakować tam, gdzie tylko zapragniesz. Ale uwaga musisz posprzątać po sobie, a po drugie w ciągu 24 godzin znaleźć właściciela terenu, by spytać go o pozwolenie na biwakowanie. To tylko teoria, bo w praktyce jest to trudne do wykonania.
Na spotkaniu mieliśmy też okazję przygotowywać szwedzkie dania, do których wykorzystaliśmy produkty dostępne w IKEA. Była już wspomniana wcześniej tarta z serem OST PRÄST. Były niezwykle pyszne roladki z pieczywa TUNNBRÖD i wędzonego łososia z dodatkiem czerwonej cebuli i pasty kawiorowej. Były mini tarty z musem z gęsiej wątróbki i konfiturą z moroszki (przyznaje, że nie próbowałam) i z krewetkami o trudnej do zapamiętania (i wymówienia ) nazwie skagenröra. Był grzaniec i pierniczki z serem pleśniowym (tak, dobrze przeczytaliście, nie pomyliłam się). A na koniec sernik na pierniczkowym spodzie, który na stałe wejdzie do naszego rodzinnego menu. I wspaniały prezent od wydawnictwa Marginesy - egzemplarz książki LAGOM Szwedzki sekret dobrego życia dla każdego z 11 uczestników warsztatów.
LAGOM... To równowaga w każdym aspekcie naszego życia. To umiarkowanie, docenianie, tego co się ma bez oglądania na innych. To cieszenie się z drobnych przyjemności.... I zastanowię się 5 razy nim kupię kolejny kubek, ściereczkę, czy też naczynie do zapiekania. Bo czy ja naprawdę ich wszystkich potrzebuję??? Przecież większość kubków stoi nieużywana, bo w tym kubku herbata smakuje najlepiej...
pozdrawiam
Ania
pięknie, ja własnie u siebie na blogu tez pisałam o lagom, to mnie ispiruje choć niestety nie moge poszaleć w domu, dom stary.... ale atmosfera w moim przypadku jest, staram sie tak własnie życ, choc powiem że nie jest mi łatwo
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
zajrzałam i masz piękny dom :) dziękuję za odwiedziny :) teraz muszę uciekać wieczorkiem napiszę coś więcej :)
Usuńpozdrawiam cieplutko
Ania
Leptir :) masz rację, ważne by żyć w zgodzie z samym sobą :) jeśli nie możesz z takich, czy innych względów zmienić czegoś tam w domku to nie jest ważne... to tylko otoczenie... ważne jest to jak żyjesz... jakim jesteś człowiekiem :) jakie wyznajesz zasady i jakim jesteś człowiekiem dla innych :) według słów jednej z moich ulubionych blogerek hygge to nic innego jak (przepraszam za wyrażenie) opie...nie się pod kocykiem :) lagom ze swoja filozofia bardzo mi sie podoba :) pozdrawiam cieplutko i idę sprawdzić co nowego u Ciebie :)
UsuńAnia
Szwecja jest od niedawna na mojej liście marzeń.Chciała bym zobaczyć na własne oczy to co tak zawładnęło Waszymi umysłami.To całe "hygge" i teraz "nowe lagom":)))))bo wiem z doświadczenia ,że jak się temu przyjrzy z bliska to całkiem inaczej nie raz wygląda.
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie ,że nagle wszyscy nasi rodacy porzucają "tradycję"na rzecz hygge:)))a już w ogóle nie wyobrażam sobie pralni wolno stojącej gdzie każdy sobie przychodzi i pierze:))))stała by tydzień????
biegnę na warsztaty z L'OCCITANE ja wrócę napisze o tych pralniach, to, co opowiadała nam Magda :) :)
Usuńpozdrawiam cieplutko
Ania
przepraszam, że tyle to trwało :) Magda, Szwedka mieszkająca w Polsce od 12-14 lat opowiadała, iż w Szwecji rzadko kto ma pralkę w domu. Zazwyczaj w kamienicy, bloku itp. jest odrębne pomieszczenie - wspólna pralnia. I są cotygodniowe (zdaje się) zapisy na konkretny dzień i konkretną godzinę ;) I biada temu, kto sie zapisał, a nie skorzystał i nie poinformował o tym w odpowiednim czasie (no wiadomo, jeśli jakiś wypadek losowy to co innego). Nie można sie też spóźnić i przekroczyć swojego limitu czasowego, bo zdarza się ,że twoje pranie ląduje na podłodze :) Tu Szwedzi tracą swoją słynną zimną krew i jeśli są jakiekolwiek kłótnie to, o pralnie właśnie :) Myślę, że to też taka nasza polska zła mentalność, że jak coś jest wszystkich to znaczy niczyje i mogę niszczyć :) niestety... a jeśli chodzi o hygge, to w ubiegłym roku świat blogosfery i instargama zachorował na hygge :) niemal wszyscy mieli w swoich zbiorach zdjęcia z kubeczkiem kawy/herbaty, kocykiem i skarpetkami koniecznie robionych grubym splotem :) dlatego mi kojarzy się z komercją i nie widzę tu żadnej filozofii. z kolei LAGOM ze swoim ani za dużo ani za mało, z umiarkowaniem jest mi bliski :) bo już dawno zaczęłam sie zastanawiać czy ja tego wszystkiego potrzebuję :) czy potrzebuję bo potrzebuję, czy dlatego, że dobrze to mieć i świetnie prezentuje się na zdjęcia ;) i spasowałam :) choć jak na (aspirującą) blogerkę nie powinnam tak pisać :) i wiadomo, że z bliska to zawsze wygląda inaczej :) ja oparłam sie na opowieściach Magdy i Dominki, i które wydały mi sie ciekawe :) a co najśmieszniejsze, biorąc udział w konkursie i wygrywając (jako jedna z 12 osób) nie przyznałam się, że piszę bloga, dopiero później z taka pewną nieśmiałością spytałam przedstawicielkę wydawnictwa Marginesy czy mogę napisać parę słów na blogu : ;)
Usuńpozdrawiam cieplutko
Ania
Ja jestem oporna , jesli idzie o trendy,czy to jesli chodzi o dom, czy tez o ciuchy. Samo jednak umiarkowanie tego nowego stylu mi odpowiada. Minimalistka ze mnie żadna, ale i nie jestem zakupoholiczką, więc taka neutralność jest jak badziej dla mnie, poza tym rodzina , natura....jestem za....jakby tego nie nazwać....
OdpowiedzUsuńChociaż hygge i lagom jest dla mnie modą. Z przyjemnościa skorzystałam z zaproszenia i spedziłam tydzień w Sztokholmie.Czy Szwedzi żyją inaczej??W duzym mieście nie.Domy mają jak nasze.Ulice też. Podoba mi się prostota i brak takiego "napuszenia",ale tak poza tym wielkich róznic nie widzę. No może - maja dużego świra na punkcie ekologii- ale to in plus.
OdpowiedzUsuńZa dwa tygodnie jade do Norwegii- zobaczyc jak sie tam żyje. Pozdrawiam ciepło