W necie znalazłam informacje, iż tak w krajach anglosaskich
nazywa się "dziką marchew"
czyż ta nazwa nie jest romantyczna i jakże prawdziwa...
wszak te drobne kwiatuszki swoim wyglądem naprawdę przypominają najdelikatniejsze koronki...
czyż ta nazwa nie jest romantyczna i jakże prawdziwa...
wszak te drobne kwiatuszki swoim wyglądem naprawdę przypominają najdelikatniejsze koronki...
A oglądając zdjęcia na pinterest po raz kolejny przekonałam się, iż nie trzeba wydawać fortuny
by stworzyć niezwykłe bukiety i wspaniałe dekoracje....
Pozdrawiam i miłego weekendu Kochani
Ania
nie znałam tej nazwy! rzeczywiście piękna:)
OdpowiedzUsuńa bukieciki, jako ozdoba komunijnego stołu, będą zachwycać i wpasują się idealnie do tej uroczystości. Bardzo dobry pomysł:)
pozdrawiam
Ta nazwa tak mnie zachwyciła, że od jakiegoś czasu nie mówię inaczej niż „koronki...” a wszyscy dziwnie na mnie patrzą ;))
UsuńLubię takie nietypowe dekoracje stołu – stąd moja propozycja... na przyjęciu z okazji chrztu Stasia na stole ustawiłam kilka doniczek z ozdobną kapustą ;))
pozdrawiam serdecznie
Ania
Zgadzam się z Tobą zarówno co do tego, że pięknie wyglądałyby na komunijnym stole oraz że nie trzeba wydawać dużo pieniędzy na piękne bukiety. Wystarczy kawałek łąki z dzikimi kwiatami i ziołami. Ja w zeszłe wakacje non stop przynosiłam do domu bukiety z żółtego krwawnika. Pięknie wyglądały i długo się trzymały w wazonie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ola
Olu :))
UsuńJa właśnie lubię takie proste bukiety... choć takim „profesjonalnym” z kwiaciarni też nie pogardzę ;))
widziałam ostatnio cudne biało/zielono/różowy, z kaliny, piwni, róż i nie pamiętam czego jeszcze... ale stałam z rozdziawioną buzią i stałam ;))
łąki wokół Legionowa ubogie w kwiecie i chyba dlatego cieszę się z każdej zieleniny ;))
pozdrawiam serdecznie
Ania
Ale, że którego Legionowa? Tego koło Warszawy? No wez .... Czyzbym Cie miala rzut beretem i nawet nie wiedziala o tym? Az sie musialam ujawnic hahha
UsuńDaga :))
Usuńtak z tego :))
a dokładnie z osiedla Piaski ;))
pozdrawiam
Ania
No prosze a ja z samego Centrum :)
UsuńCudnie delikatne. Faktycznie jak koroneczka. Zasługuje na tą nazwę jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńAguś :))
UsuńSzkoda, że nikt w Polsce (botanicy) nie wpadł na tak piękną nazwę, tylko „dzika” lub „zwyczajna marchew”... no właśnie zwyczajna –a kwiatki takie niezwykłe ;))
pozdrawiam serdecznie
Ania
Przepięknie :)
OdpowiedzUsuńAdo :))
UsuńWitam Cię serdecznie w moich skromnych progach ;))
Uwielbiam Wasze projekty no i realizacje oczywiście.... gdy wyobrażam sobie nasze nowe mieszkanie (to za jakiś czas dopiero) to zawsze z Waszymi mebelkami –regałem na książki, kredensem no i oczywiście stołem ;))
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie
Ania
tak, tak i jeszcze raz tak :) popiera, że to co najprostsze jest najpiękniejsze :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Aniu :)
Moniś Kochana:))
UsuńDziękuję :))
„Koronki królowej Anny” stoją u mnie w dwóch słojach- w jednym (tym ze zdjęcia) duża ilość równo przyciętych, w drugim – dużym –kilka gałązek, z pozoru chaotycznie włożonych
i oba warianty wyglądają dobrze... ale gdy kwiaty są tak wdzięczne, jak te, to naprawdę niewiele potrzeba ;)))
pozdrawiam serdecznie
Ania
jakie śliczne!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam,
www.tutajmalwa.blogspot.com
Tutaj Malwa :))
UsuńDziękuję :))
I na pewno skorzystam z zaproszenia :))
Mam już w głowie pomysły na inne „nieskomplikowane” bukiety – pewnie będę nimi Was zanudzać przez długi czas ;)))
pozdrawiam serdecznie
Ania
Delikatne i cudne:))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Dagmaro :))
UsuńDziękuję :)))
Zajrzałam do Ciebie i chętnie przygarnęłabym kwiaty clematisa – kilka kwiatków włożonych do prostej szklanki dałoby chyba niezły efekt... tak, jak i liście paproci w przeźroczystych butelkach...
pozdrawiam serdecznie
Ania
Pięknie wygląda... a mój Mężuś ostatnio to wycinał do cna ...bo chwast... a ja głupia go nie powstrzymałam. Serdecznie pozdrawiam ;-)
OdpowiedzUsuńOlu :))
UsuńJa wczoraj z narażeniem życia zrywałam je z rowu przy wyjazdówce z Legionowa ;)))
No przesadzam z tym narażeniem życia ;))
Jest taka baśń Andersena o ogrodniku i kwiatach karczocha... W pewnym pięknym domu pracował niezwykły ogrodnik. Sumiennie dbał o ogród kwiatowy, warzywny i sad... to spod jego ręki wychodziły najsmaczniejsze warzywa i owoce. Jego obowiązkiem było także dostarczanie do pokojów świeżych kwiatów. Pewnego dnia przyniósł do salonu wielką kryształową wazę, w której umieścił liść nenufaru, a na nim leżał niebieski kwiat wielkości słonecznika. Wszyscy zachwycili się ślicznym kwiatem i stwierdzili, iż to rzadka odmiana lotosu. Każdy kto widział ten kwiat twierdził , że jest po prostu niezwykły. Chlebodawcy ogrodnika postanowili, iż zerwą kwiat z ogrodu i zaniosą księżniczce. Nie mogli go jednak nigdzie znaleźć, ani w ogrodzie kwiatowym, ani w oranżerii. Zapytali więc ogrodnika o niego...... Ten przyznał się, iż ten niezwykły kwiat to karczoch i rośnie w ogródku warzywnym... chlebodawcy ogrodnika nie byli zadowoleni z takiej odpowiedzi, jednak księżniczka doceniła to i rozkazała by codziennie, dopóki kwitną, przynosić jej karczochy.... nie żebym ja widziała więcej niż inni, o nie!!!... po prostu tak sobie pomyślałam, że czasem nie dostrzegamy piękna wokół nas... że zwykła butelka może być wazonem, że zwykły chwast może być ozdobą stołu, a pomidorowa z ryżem może wywołać taki uśmiech na twarzach moich Mężczyzn ;))
pozdrawiam serdecznie
Ania
Przepiękna nazwa:) Zarówno kwiaty jak i zdjęcia cudowne. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńHome on the Hill :))
UsuńDziękuję :))
Według mnie Ktoś, kto wymyślił tę nazwą, powinien dostać w prezencie największy bukiet z najpiękniejszych kwiatów ;))
pozdrawiam serdecznie
Ania
wzajemnie, miłego i ciepłego
OdpowiedzUsuńEdytko :))
UsuńDziękuję :))
Na razie weekend zaczął się deszczem... mam nadzieję, że przelotnym, bo na jutro zaplanowałam wyprawę na giełdę kwiatową...
pozdrawiam serdecznie
Ania
rzeczywiście ładna ozdoba :)
OdpowiedzUsuńŚliczne bukiety! Takie delikatne .
OdpowiedzUsuńBardzo delikatnie wygląda taki bukiet. Przypomina gipsówkę, a można mieć go za darmo.
OdpowiedzUsuńpiękny bukiet,nie wiedziałam że ta roślinka ma taka piękną nazwę.Pasuje do niej.
OdpowiedzUsuńUwielbiam te Twoje polne bukiety :)
OdpowiedzUsuńUściski!
Piękna nazwa angielska, a roślinkę uwielbiam, jest taka dekoracyjna a przy tym niemal w każdym rowie dostępna o tej porze:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Marta
A ja myślałam, że post o koronkach będzie, a tu proszę, kwiatuszki, w dodatku takie wdzięczne. A bukieciki z nich z pewnością ładnie prezentowałyby się na komunijnym stole. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękny bukiet, wyglądają skromnie, pięknie i niewinnie, jak te Aniołki które idą do Komunii...
OdpowiedzUsuńCóż za trafna nazwa! :) nie znałam jej :) a marchew zwyczajną bardzo lubię, może dlatego, ze koronki lubię? :> w Norwegii jeszcze nie rośnie, ale juz niedługo ;) buziaki Aniu!
OdpowiedzUsuńBardzo urokliwy kwiat a do tego rośnie prawie wszędzie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Cudniaste, pamiętam je z czasów młodości dawno jednak nie wpadly mi w ręce. Uwielbiam takie delikatne kwiatuszki, pewnie dlatego taka miloscia darze wszelkie odmiany gipsoweczki
OdpowiedzUsuńWitam- cudne, nie znałam tej nazwy, zawsze to były dla mnie biedrzeńce moje kochane, a tu takie cudo koronkowe...:) Dziękuję!
OdpowiedzUsuńPiękna nazwa!
OdpowiedzUsuńOoo a mnie zaskoczyło ,że w krajach anglosaskich. W mojej rodzinie od zawsze nazywało się te śliczne białe obłoczki dziką marchwią albo mniej romantycznie marchwicą ;):)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ewa
Chyba mi trochę poszatkowało komentarz ;) Miało być Ooo a mnie też zaskoczyło , że w krajach anglosaskich tak ją nazywają , reszta bez zmian ;):) klawiatura na laptopie ma swoje wady...
UsuńMasz Kobieto świętą rację, pospolite, ale jakże piękne:)
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
OdpowiedzUsuńŚliczne te kwiatuszki... proste a takie piękne i pełne uroku :)
Pozdrawiam :)
W prostocie siła :)
OdpowiedzUsuńcałkiem niezły blog ;3
OdpowiedzUsuńzapraszam na mój: smclothes.blogspot.com/
jak zawsze przepiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńAniu ja też ostatnio zagustowałam w polnych zdobyczach. Mąż mnie na spacerze obdarował pięknymi kwiatami. Koronki królowej Anny też tam były. Dla mnie taki polny bukiet własnoręcznie zebrany przez M. jest zdecydowanie piękniejszy od takiego z kwiaciarni.
OdpowiedzUsuńT.
p.s. Dziękuję Kochana za ciepłe słowa, które u mnie zostawiłaś. Ja jestem fanką Twojego bloga już od dawna. I dobrze pamiętam ten post o wizycie w Olsztynie i olsztyńskich zapiekankach. Stąd wiem, że upodobanie do tego miasta nam obu nie jest obce.
Świetny post! zapraszam do mnie http://zozolekk.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń